sobota, 6 lipca 2013

niepokonane

Zazwyczaj jak już coś robię, to wkładam w to całe swoje serce, dlatego, gdy przegrywam lub coś idzie nie po mojej myśli, bardzo to przeżywam. Mam teraz podobny problem, od kilku lat biorę udział w zawodach pożarniczo-gaśniczych jednostek OSP. Wydaje mi się, że żeńska drużyna podchodzi do tej rywalizacji dużo bardziej ambitnie i walecznie niż faceci i to oczywiście bywa przyczyną późniejszych kłótni. Dziewczyny organizują się zazwyczaj znacznie wcześniej i przeważnie osiągamy znacznie lepsze wyniki, z I miejscem na czele. To oczywiście godzi w męską ambicję. Oprócz tego mam czasami wrażenie, że jesteśmy zdane tylko na siebie w przygotowaniach rożnych przedsięwzięć, chociaż wszystkie ochy i achy wędrują do facetów. Nie chodzi mi tutaj o zazdrość, ale o docenienie tego, co my robimy. Mamy natomiast grupki, które pewna osoba stara się tworzyć, bo chociaż większość jednostki, to młodzi, wykształceni ludzie, to jest jeden senior, który i tak wszystkim dyryguje. Nie wspomnę już o tym, że niektóry sprzęt niezbędny nam na zawodach jest stale remontowany, a w efekcie albo wogóle nie działa albo jego działanie jest poniżej naszych oczekiwań. Nie wiem jak zrozumieć fakt, iż pompa, której przeznaczeniem są tylko zawody, odbywające się raz w roku, potrzebuje co chwile remontu, jakby tego było mało, nie działa ona wcale lepiej, a wręcz gorzej. Tu pojawia się pytanie; czy tylko ja widzę to całe, niepotrzebne zamieszanie i wogóle czemu ono ma służyć?! Sądzę, że są bardziej odpowiedzialne osoby, które zajęłyby się konserwacją sprzętu lub jego naprawą. Senior być może nie chce źle, ale niewiele umie, a ciągle próbuje udowodnić, że na wszystkim się zna. Mam wrażenie, że on ma potrzebę, aby nadal się czuć potrzebnym, a póki jemu się nikt nie sprzeciwia, to on nadal będzie mieszał i wprowadzał swoje "ulepszenia"! Czy to jest zbyt wiele, aby zostawić jednostkę młodszym ludziom, którzy mają jakieś pojęcie. Co najlepsze, biorę udział w takich zawodach od pięciu lat i zawsze jest ten sam problem, co roku!
Najbliższe zawody są w niedzielę, chcemy powtórzyć sukces z ubiegłego roku i znaleźć się znowu na pierwszym miejscu:)
Trzymajcie kciuki i nie myślcie sobie, że to mój jedyny problem, to moja pasja, coś co uwielbiam robić, mam szkolenie i biorę udział także w gaszeniu pożarów, więc nie jestem strażaczką  tylko na papierze:)
Pozdrawiam

sobota, 29 czerwca 2013

Losing my mind

Czas zafascynowania postaciami serialowymi mam już niby dawno za sobą. Każdy chyba pamięta tłumy, jakie codziennie wieczorem siadały przed telewizorami i z zapartym tchem śledziły  losy młodej dziewczyny, jej potyczek miłosnych, przeklinając postacie, które co raz stawały jej na drodze do szczęścia, oczywiście mam tutaj na myśli serial Paloma. Później stacje telewizyjne emitowały jeszcze inne telenowele, ale chyba żadna nie zdobyła takiej popularności.
Zmierzam jednak do czegoś innego; ostatnimi czasy mam podobną fascynację serialem Chirurdzy. Są dni, kiedy oglądam po 2-3 odcinki, ciężko mi jednoznacznie określić dlaczego jestem tak nimi zachwycona. Wchodząc kiedyś na jakieś forum, w poszukiwaniu napisów, natknęłam się na wypowiedź w której inny fan twierdził, że jest zakochany w tym, że Meredith chodzi w trampkach:P lubię to, że ona właśnie chodzi w tych trampkach, lubię teksty, jakie serwują główne postaci, lubię mnogość wątków; zarówno miłosnych, jak i zawodowych. Każdy odcinek oprócz operacji, dostarcza nam-widzom także niesamowitą dawkę emocji. Mam 24 lata i zdaję sobie sprawę, że wszystko to opiera się na doskonałej grze aktorskiej, jednak czasami mam tak, że przez 40 minut jestem w Seattle, w salach operacyjnych, na korytarzu, czasami w domach głównych bohaterów. Wczoraj wieczorem obejrzałam końcówkę serii 4 i jako, że zazwyczaj owe końcówki naładowane są największą dawką różnych emocji, tak też było i teraz. Oprócz tego znalazłam piosenkę, która podbiła moje serce. Pewnie, gdybym usłyszała ją w radiu, w zwykły dzień, nie zwróciłabym większej uwagi na nią, ale że piosence towarzyszyło nagromadzenie uczuć z całego sezon, więc zapałałam do niej miłością, pewnie nie mniejszą niż bohaterowie Chirurgów względem siebie, chodzi mi tutaj o piosenkę The Quest Bryn'a Christopher'a.
Wrócę pewnie jeszcze do tego wątku przy końcu kolejnej serii:) Dla mnie to jest niesamowite, że przez 40 minut człowiek może przeżyć tyle zaskakujących momentów i tak bardzo się wczuć w ten serial.
Ma ktoś tak, że uwielbia jakiś serial do tego stopnia, że ogląda po kilka odcinków dziennie?:)

Pozdrawiam gorąco!

piątek, 28 czerwca 2013

Everything it is finished


być może jednak koniec stanie się początkiem czymś nowego...
dlatego postanowiłam założyć tego oto bloga! Jestem właśnie na takim etapie życia, że nie wiem jaką drogę obrać, aby była ona właściwa, aby nie okazała się porażką, żebym nigdy nie zarzuciła sobie, że nie w pełni wykorzystałam danych mi szans. Obecnie czuję się zupełnie zagubiona. Inspiracji do działania szukam na forach internetowych, blogach i pewnie stąd też pomysł, aby podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami dotyczącymi spraw z jakimi zmagają się młodzi ludzie pochodzących z małych wsi, gdzieś na końcu świata, których nie ma nawet w najaktualniejszej wersji nawigacji:P 
Kiedyś wydawało mi się, że inni ludzie nadają sens mojemu życiu, że bez nich czuję się, jak bez powietrza i może nawet dalej to czuję, ale ci inni pewnie myślą co innego. Ciągle mam wrażenie, że w poszukiwaniu własnego "ja" zostałam zupełnie sama, bez kogoś, kto weźmie mnie za rączkę i powie, co mam robić. Z jednej strony staram się być człowiekiem samowystarczalnym, który nie potrzebuje żadnej pomocy, ale tak naprawdę moja jest mnóstwo rzeczy, z którymi sama sobie nie potrafię poradzić, chociaż często zaciskam zęby i udaję, że jest OK.
W tej chwili nie będę pisać, że mam 20 projektów, stertę brudnych ciuchów w kącie, zaległą kosmetyczkę i masę innych zajęć...nie mam żadnego zajęcia...pewnie to też kolejna mobilizacja, może blog stanie się moją odskocznią od bardzo pospolitej (zwłaszcza w tym czasie) egzystencji. 
Dlaczego jednak taki tytuł posta?! Wydarzenia z ostatnich dni bardzo boleśnie uświadomiły mi, że to, co przeżyłam nigdy już do mnie nie wróci. Owszem, zostaną wspomnienia, które z biegiem lat staną się coraz bardziej niewyraźne i mniej szczegółowe, jakieś pamiątki, zdjęcia. Jeszcze równy rok temu robiłam zupełnie co innego. Wydaje się, że to tylko rok albo aż rok, a ile się w tym czasie zmieniło, ile wypowiedziało się niepotrzebnych słów, ile razy, z obawy przed niewiadomo czym, nie odwzajemniło się czyjegoś uśmiechu.
Przyznam się, że już kilkakrotnie próbowałam założyć swojego bloga, ale jest ich tyle; ciekawych, różnorodnych, że często rezygnowałam. Mam nadzieję, że tym razem będzie nieco inaczej. Obserwuję świat, ciągle się go uczę, ufam ludziom, chociaż czasami nie warto, stroję na początku swojego dorosłego  życia i szukam tej właściwej ścieżki...
kocham...pisać, spać, czytać,oglądać Chirurgów:), żywić się niezdrowym jedzeniem, mojego Ł, buszować po sh i drogeriach,
denerwuje mnie....udawanie kogoś, kim się nie jest, stwarzanie sobie problemów na siłę, cebula w zupach mojej mamy (błe..)
To chyba wszystko na dzisiaj z mojej strony, wyszedł mi dość długi post, taki trochę po części o niczym. Może kolejny będzie już o czymś konkretnym, bo mam mnóstwo pomysłów